Drugiego dnia wybraliśmy się na rejs statkiem wokół wyspy Zakiynthos. Obawiałam się, jak zniosą to dzieciaczki, ale okazało się, że na statku było zamknięte pomieszczenie z mini placem zabaw dla maluszków i widokiem na całą okolicę. Niestety nie dla nas było siedzenie na pokładzie, większość podróży na zmianę spędzaliśmy w tym pomieszczeniu. Jednak mimo tego wycieczka ta zapadnie mi w pamięci, jako jedno z najlepszych wspomnień z wyjazdu. Wynika to z widoków, jakie mieliśmy okazję podziwiać. Wyruszyliśmy z portu w mieście Zakynthos. Płynęliśmy przez 6 godzin z trzema przerwami na kąpiele, w tym jedna w Zatoce Wraku, a dwie następne prosto ze statku do wody. Przepłynęliśmy 123 km, bo tyle według przewodniczki ma linia brzegowa Zakynthos. Jednak największe wrażenie zrobiła na mnie plaża Nawagio zwana Zatoką Wraku. Kiedy do niej wpływaliśmy zbliżało się południe. Nasz statek podpłynął prawie do brzegu, tak że swobodnie wysiadłam z wózkiem, przenosząc go zalewdwie 1m na stabilny brzeg. Zamiast piasku były drobne prawie białe kamyki, albo duże owalne, jakby wypolerowane, kamienie. Po takim piaseczku trudno się było poruszac bez bólu. I dotarcie do brzegu, aby się wykąpać kosztowało nieco wysiłku, ponieważ kamyczki dostawały się nawet do obuwia wodnego. Woda była ciepła i z przyjemnością się w niej zanurzało, jednak spad był dość duży i trzeba się było pilnować, aby nie zapędzić się zbyt głęboko. Kiedy schodziliśmy na brzeg większość plaży była w cieniu, jednak podczas naszego pobytu w mgnieniu oka pojawiło się słońce. Kolorystka wody była zachwycająca, wręcz nierealna. I psuł to jedynie zapach spalin ze statków. Pod koniec naszego pobytu na plaży zrobiło się tłoczno. Przy brzegu stało dużo stateczków i to odbierało odrobinę uroku, jednak wyobrażam sobie jakby tam było pięknie bez tłumów zwiedzających. Bajka.
Dalej po drodze zawitaliśmy do zatoki, która była tak głęboka, że podczas drugiej wojny światowej, niemieckie łodzie podwodne miały tam swoją kryjówkę. Nasz kapitan mimo gabartów statku wpłynął też do groty skalnej. Po jakimś czasie zatrzymaliśmy się w pobliżu brzegu i można było skakać do wody z burty statku. Niestety nie skorzystałam z kąpieli, ponieważ moje starsze dziecko tak cierpiało, że nie może wskoczyć do wody, że nie chciałam robić dodatkowej przykrości. Ale samo miejsce było piękne. Potem miałam okazję usłyszeć, że jedną z pływających pań oparzyła meduza i nawet sie cieszyłam, że mnie to nie spotkało. Pod koniec wyprawy byliśmy już troszkę zmęczeni, więc z radością powitaliśmy port w Zakynthos.
Oto kilka fotek z tej wycieczki, widoki zapierały dech w piersi, dlatego zamieszczam te widoczki, które spodobały mi się najbardziej.
Dorota